Pomimo tego, że podczas kampanii prezydenckiej mieliśmy okazję usłyszeć wiele obietnic dotyczących radykalnych i odważnych planów na walkę ze zmianami klimatu, w skład panelu weszło wielu fanów frackingu i osób, które od lat siedzą w kieszeni lobby paliwowego.
Wśród kluczowych osób wokół Bidena znajdzie się między innymi kongresmen Cedric Richmond, który podczas swoich 10 lat w kongresie otrzymał od lobby paliwowego astronomiczną kwotę 340 tysięcy dol. Jest to piąty najwyższy wynik spośród wszystkich demokratów w kongresie. Nie bez kozery można go więc określić jako osobę, która znajduje się w kieszeni tego lobby.
Osoba, która ma dostać tekę ministerstwa klimatu Ernest Moniz, jest od lat zwolennikiem i lobbystą na rzecz frackingu i pracował w radzie nadzorczej Southern Company – gigantycznej korporacji, która od dekad przoduje w niszczeniu środowiska naturalnego.
Varshini Prakash z amerykańskiej organizacji ekologicznej, Sunrise Movement, wypowiedział się na ten temat w emocjonalny sposób.
“Dziś czujemy się zdradzeni. Jedna z pierwszych osób zatrudnionych przez prezydenta-elekta, Joe Bidena, do administracji, przyjęła więcej dotacji od przemysłu wydobywczego niż praktycznie każdy inny polityk Partii Demokratycznej”
– zauważył.
Varshini Prakash był w trakcie wyborów jednym z członków grupy zadaniowej dotyczącej linii politycznej Partii Demokratycznej w sprawie walki z katastrofą klimatyczną. Dzisiaj, gdy zwycięstwo Joe Bidena jest już praktycznie przypieczętowane jego opinia, jak widać, nie jest już tak istotna.
Jednym z popularniejszych haseł podnoszonych przez zwolenników Joe Bidena w trakcie wyborów było “back to normal”, czyli “powrót do normalności”. Nie dziwi więc powrót do kolesiostwa, lobbyingu i siedzenia w kieszeni wielkich korporacji.
