Koronakryzys od marca niszczy rynek pracy. Szukanie zatrudnienia w okresie załamywania się gospodarki można porównać do weselnej zabawy w gorące krzesła. Do tej gry zaprasza się kilkanaście osób, które mają za zadanie zająć wolne miejsce. Liczba krzeseł ciągle się zmniejsza i coraz więcej osób pozostaje bez miejsca. Nadchodzi fala bankructw i masowych zwolnień na niespotykaną skalę.
Skuteczne lekarstwo na kryzys jest proste i polega na zapewnieniu pracy każdemu dorosłemu i zdolnemu do pracy człowiekowi. 80 lat temu, masowe tworzenie miejsc pracy okazało się skuteczną taktyką, gdy inny wielki kryzys niszczył przyszłość milionów ludzi.
Podobno niemożliwe
Dziś dominuje przekonanie, że tylko prywatni właściciele firm są jedyną godną uwagi państwa grupą społeczną. Tylko oni wytwarzają dochód wspaniałomyślnie „dając pracę” innym. Jednak kryzysy zawsze pokazują, że nie uwzględnianie interesów pracowników, mści się na całym społeczeństwie. Gospodarka opiera się na konsumpcji. Ludzi, którzy masowo tracą pracę trudno jest skłonić do kupowania czegokolwiek poza żywnością, Gwałtowny spadek konsumpcji zawsze wiąże się z upadkiem przedsiębiorstw.
Autorem koncepcji pełnego zatrudnienia był John Maynard Keynes. To właśnie jego pomysły stały się fundamentem amerykańskiego sukcesu gospodarczego. Keynes był świadkiem wielkiego kryzysu lat trzydziestych. Fabryki stanęły, a produkcja przemysłowa spadła o połowę. 32% Amerykanów straciło pracę, a kolejni dołączali do kolejek po darmową zupę. Keynes myśląc o gospodarce w pierwszej kolejności brał pod uwagę interes ogółu. Ekonomista wyszedł z założenia, że większość ludzi chce być potrzebna.
Gospodarka działa dobrze tylko, gdy każdy zdolny do pracy ma gwarancję jej znalezienia. Państwo musi stać się głównym aktorem gospodarki, by zatrudnionych było stać na kupno towarów i usług. Głównym bogactwem narodowym są robotnicze pensje.
To zaprzeczenie tezy, że należy pomagać przede wszystkim najbogatszym i najsilniejszym. Odpowiedzią na kryzys była więc nie polityka zaciskania pasa, tylko wielkie, państwowe inwestycje stymulujące wzrost zatrudnienia. Do połowy lat 30. utworzono w ten sposób 8,5 mln miejsc pracy.
Pełne zatrudnienie-instrukcja obsługi
Obecnie po 80 latach od sformowania teorii pełnego zatrudnienia, historia zatoczyła koło. Tak, jak w latach 30. jesteśmy świadkami załamywania się porządku społecznego. Ludzie oczekują odważnych decyzji. W USA w ostatnich pięciu tygodniach po zasiłek dla bezrobotnych zgłosiło się 26,5 miliona osób, czyli prawie 17% wszystkich zatrudnionych. Po drugiej stronie oceanu, w Hiszpanii bez zatrudnienia jest 40% osób zdolnych do pracy. Niemcy są w stanie najgłębszej recesji od zakończenia II wojny światowej.
W Polsce szczytowy okres kryzysu przypadnie na czerwiec i lipiec. Jesteśmy świadkami bankructwa setek firm. 10% Polaków już nie ma pracy, a będzie jeszcze gorzej. Dlatego nie czekajmy z założonymi rękami. Państwo powinno znowu stać się pracodawcą i organizatorem robót publicznych. Pracę w takich sektorach jak zdrowie, opieka nad osobami starszymi, transformacja energetyczna mogą znaleźć setki tysięcy ludzi. Środki potrzebne na realizację inwestycji trzeba znaleźć, zwiększając stawkę podatkową dla najbogatszych, wprowadzając podatki od spadków i wielkich fortun, oraz walczyć z wyprowadzaniem zysków do rajów podatkowych. Państwo powinno obejmować udziały w wielkich firmach, w zamian za pomoc z budżetu. To rozwiązanie, które sprawdza się obecnie w Niemczech.

Wyhamowanie skutków katastrofy klimatycznej to okazja do tworzenia społecznie użytecznych stanowisk. Tworzenie miejsc pracy przez państwo i samorządy wywrze wpływ na kondycję pracownika w sektorze prywatnym. Osłabnie presja wywierana przez bezrobocie. Pracodawcy będą zmuszeni dostosować sytuację swoich pracowników do przyzwoitego statusu. Równolegle do tworzenia miejsc pracy, powinniśmy ograniczać czas pracy nie zmniejszając przy tym pensji. Nie wynika to z lenistwa, ale z interesu społecznego.
Francuski naukowiec Michel Husson obliczył, że gdyby przy obecnej wydajności pracy ludzie pracowali tyle, co pod koniec XIX wieku, to średnia bezrobocia we Francji wynosiłaby 55%. Francuz obliczył, że w dzisiejszych czasach optymalna długość pracy powinna wynosić 30 godzin tygodniowo. Rynek pracy pozbawiony regulacji, będzie dążył do zatrudnienia jak najmniejszej liczby osób za jak najmniejszą stawkę i przy jak największym wymiarze godzin. Państwo dążąc do pełnego zatrudnienia przeciwstawi się takim praktykom.
Społeczne koszty bezrobocia są ogromne. Wbrew stereotypom, bezrobotni są gotowi do podjęcia pracy. Tylko we Francji koszt trwałego bezrobocia wynosi 15 242 euro na osobę w skali rocznej. To o 10% więcej, niż wynosiłoby znalezienie każdemu bezrobotnemu pracy i wypłata pensji minimalnej. Bezrobocie jest tak obciążające, że większość bezrobotnych jest gotowa pracować, nawet jeśli zatrudnienie nie zapewni im dochodu wyższego od zasiłków.
Czy jesteśmy odważni?
Media i politycy podkreślają, że jedynym lekarstwem jest redukcja zatrudnienia. Pojawiają się nawet propozycje anulowania nierozliczonych nadgodzin, co jest wyrażoną wprost zachętą do oszukiwania pracowników. Rząd pomaga nieuczciwym pracodawcom zmuszać pracowników do podpisywania niekorzystnych umów.
Czy skazanie części społeczeństwa na trwałe bezrobocie i marne zarobki to wszystko, na co nas stać? Ponad 80 lat temu pokolenie naszych dziadków rozwiązało problem, który wydawał się nierozwiązywalny. Zakładanie, że to samo nie uda się w roku 2020 to kult bierności. Dążenie do pełnego zatrudnienia jest obowiązkiem państwa, o czym mówi Konstytucja. Możemy czekać łudząc się, że po globalnym kryzysie sytuacja sama wróci do normy. Możemy zrzucić koszty kryzysu na najsłabszych i najbiedniejszych. To jednak rozwiązania okrutne i tchórzliwe. Czy mamy odwagę działać?
