O tym, jak bardzo PO została wczoraj sponiewierana, niech świadczy fakt, że były prezydent Bronisław Komorowski poradził dzisiaj Gowinowi, aby w ciemnych zaułkach oglądał się za siebie.
Osobiście nie wiem, na co liczył Borys Budka. Że z Gowinem odrzucą ustawę o głosowaniu korespondencyjnym? I co wtedy? To pytanie, zresztą, padało kilka razy, polityczki i politycy Lewicy zadawali je Platformie Obywatelskiej: jaki macie plan? Ale nie padła żadna odpowiedź. Byli tak zajęci negocjowaniem, ile i jak intratnych stanowisk w państwie oddadzą Porozumieniu, że w ogóle nie wiedzieli, co dalej.
Stan, który mamy teraz, niczym się nie różni od tego, z którym mielibyśmy do czynienia, gdyby jakimś cudem udało się wygrać głosowanie z Kaczyńskim. Więc jeśli Platforma głosi dzisiaj swój triumf, to znaczy, że jest współodpowiedzialna za kompletny rozkład prawny, z jakim mamy do czynienia, za deptanie Konstytucji i prawa wyborczego, które dotąd gwarantowało demokratyczne wybory, a teraz jest tylko plikiem kartek.
Jedynym zgodnym z prawem sposobem na przełożenie tych wyborów był stan klęski żywiołowej, na który naciskała Lewica. PO wolała razem z PiSem iść w dekonstrukcję państwa prawnego, bo razem z PiSem przegłosowała pierwszą zmianę w Kodeksie wyborczym, która odebrała uprawnienia PKW i rozpoczęła ten maraton absurdów.
Trybunał Stanu? Jasne! Ale czy tylko dla Sasina i Morawieckiego?
