Protest korporacji medialnych odbił się głośnym echem i wywołał falę komentarzy wśród publicystów związanych z lewicą. Zwracają oni uwagę na parę niewygodnych faktów, które media mainstreamowe zapewne wolałyby przemilczeć.
Poniżej komentarz lewicowej publicystki, Hanny Zagulskiej.
“Martwie się wyłącznie o miejsca pracy i kontynuację dobrej roboty ważnych i szczerych osób w branży mediów, którym i tak ciężko poszerzać agendę. Ale czy solidaryzuje się z mediami, które rodzą w Polsce nowy faszyzm? Nigdy do końca nie opowiadają się za prawami kobiet, osób lgbt+, walka o przyszłość to temat zastepczy, a zmiany narracji, sprawdzanie relacji między korporacjami i władza, pokazywanie szkod zwykłego człowieka to temat na inny budżet… Ile czytacie reportaży? Ile razy dyskutujemy tu, że ktoś znów zaprosił faszystow i wrogów kobiet i to o nich zrobił materiał? Że znów któryś dziennikarz lub dziennikarka głównego nurtu zbutowalo aktywistów za po prostu wnoszenie różnych tematów. Że dziennikarze i dziennikarki i osoby w mediach, które chcą coś zmieniać są wypychane na margines, gorzej zarabiają etc? Że materiały są kropkowane lub niepuszczane.
Solidarnie z osobami pracującymi.
Nie wspieram protestów grup medialnych.“
W podobny tonie wypowiedział się publicysta Michał Piękoś.
“Wielkie korporacje medialne reprezentują interes swoich akcjonariuszy, swoich właścicieli. Mówimy tutaj o milionerach, funduszach hedgingowych, czy bankach inwestycyjnych – czyli wielkim lobby walczącym o jak najniższe podatki dla siebie samych i o zachowanie status quo w gospodarce. Nie w smak im jakakolwiek ingerencja, która mogłaby zachwiać ich potężną władzą nad obywatelami. I nic dziwnego. System w którym żyjemy, gdzie realna kontrola nad takimi koncernami jak TVN znajduje się w boardroomach na Wall Street, to spełnienie ich marzeń.Ale jako lewica nie możemy przyklaskiwać takiemu stanowi rzeczy. Dlatego dzisiaj powinniśmy stanąć ramię w ramię z dziennikarzami na śmieciówkach, solidaryzować się z tymi którym grozi utrata pracy i walczyć o uzwiązkowienie sektora. Tymczasem jeżeli korporacje chcą protestować i walczyć o swoje interesy, to niech sobie protestują. Ale niech nie nazywają tego strajkiem, bo to śmieszne.”
– powiedział Piękoś.
