Opel Vectra, który należał kiedyś do Jana Pawła II, został niedawno umieszczony w gablocie przed sanktuarium w Radzyminie. Wierni myśleli, że to relikwia i postanowili się do auta modlić.
Samochód, którym jeździł Jan Paweł II, znalazł się w Radzyminie kilka tygodni temu. Powagi dodają mu flagi ustawione wewnątrz specjalnej gabloty: biało-czerwona narodowa, biało-niebieska maryjna i żółto-biała papieska. Wielu wiernych na fali entuzjazmu, uznało że przedmiot musi być relikwią i postanowiło się do niego modlić.
Dziennikarz WP, Klaudiusz Michalec, nawet zapytał jedną z mieszkanek tej miejscowości czy do samochodu trzeba się modlić, czy tylko podziwiać i usłyszał jednoznaczną odpowiedź.
“Wszystko. I jedną, i drugą stronę trzeba wykonać”
– przyznała.
Okazuje się jednak, że modlenie się do auta może być niestosowne. Jak mówią księża, modlić się należy w kaplicy, która znajduje się tuż obok.
“Gdy mówimy o samochodzie, którym święty był wożony, absolutnie nie mamy do czynienia z relikwią”
– powiedział w rozmowie z WP Jakub Troszyński, rzecznik diecezji warszawsko-praskiej.
Wiemy o samochodzie, że papieski kamerdyner woził nim papieża z Watykanu do letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Później samochód był użytkowany przez oficerów Gwardii Szwajcarskiej. Jak podaje Gazeta Wyborcza, podobno w Watykanie nie wiedzieli już, co zrobić z leciwym pojazdem, bo nie wypadało oddać na szrot samochodu, którym jeździł święty. A chętnych, by go przygarnąć, nie było. Księża z Radzymina nie mieli wątpliwości i uznali, że warto, by auto znalazło się w gablocie przed sanktuarium.
