W Nowej Zelandii odbudowę gospodarki ma wesprzeć m.in. bum turystyczny, a ten uda tylko jeśli pracujący będą mieć na podróżowanie więcej czasu. Zdaniem Jacindy Ardern, premierki kraju, pomoże w tym krótszy tydzień pracy.
Epidemia koronawirusa zmieniła rynek pracy. Część z nas zamiast w biurze pracuje z własnego pokoju w pidżamie i bez ploteczek przy kawie w firmowej kuchni więszkość pracowników jest bardziej produktywna.
Ma to też negatywny wpływ na życie domowe i rodzinne – pracując zdalnie zaciera się granica między czasem pracy, a czasem wolnym. Ponadto nie każdy może wygospodarować odrębną przestrzeń, w której pracuje, w związku z czym dom jako oaza spokoju i relaksu często kojarzy nam się z biurem.
Nowa Zelandia w awangardzie zmian
Zdaniem premierki Nowej Zelandii Jacindy Ardern COVID 19 może trwale zmienić sposób wykonywania pracy. Praca zdalna ma niewątpliwie pozytywny wpływ na środowisko oraz pozwoli pracownikom więcej czasu spędzać z rodziną zamiast na dojazdach do biura. Premierka Nowej Zelandii zachęca również zatrudniających do skrócenia czasu pracy do 4 dni w tygodniu. Jej zdaniem pracownicy będą wtedy bardziej efektywni i zrelaksowani, a zmiana ta także korzystnie wpłynie na gospodarkę – pracownicy będą mieli więcej czasu np. na podróżowanie po kraju.
Z sugestią szefowej rządu zgadza się m.in. Andrew Barners założyciel Perpetual Guardian,w który od 2018 wprowadził dla 200 pracowników 4-dniowy tydzień pracy. Zdaniem Barnersa pracownicy po zmianie czasu pracy są szczęśliwsi, bardziej produktywni, mniej chorują. Ocenia też, że w szerszej perspektywie krótszy tydzień pracy ma korzystny wpływ na środowisko naturalne, życie rodzinne i społeczne. Ponadto przyczyni się do odbudowy nowozelandzkiej gospodarki, w tym branży turystycznej.
Polski rząd rozmontowuje prawo pracy
Zupełnie inne podejście do czasu pracy i sytuacji pracowników ma polski rząd. Według projektu kolejnej tarczy antykryzysowej zatrudniający ma prawo zawiesić prawo pracownika do wykorzystania zaległego urlopu, a także wyznaczyć pracownikowi miejsce, w którym ma wypoczywać.
Pomysł skrócenia czasu pracy w Polsce zgłaszała partia Razem, która zbierała podpisy pod projektem ustawy wprowadzającym 7-godzinny dzień pracy. Pozytywnie o tym pomyśle wypowiadali się politycy PSL. Dla reszty sceny politycznej projekt ten miał na celu zniszczyć gospodarkę i doprowadzić do bankructwa wielu przedsiębiorstw.
Zgodnie z badaniami Eurostatu Polacy są jednym z krajów, w których pracuje się najwięcej. Przeciętnie Polak pracuje rocznie o 300 godzin więcej niż Brytyjczyk i o prawie 400 godzin więcej niż Niemiec.
